Święta w Nowym Jorku

Chwilę przed grudniowymi świętami mój przyjaciel Danny i ja wpadliśmy na pomysł spędzenia czasu w jakiejś innej części Stanów. Wybranie lokalizacji nie było trudne. Jak święta to tylko w Nowym Jorku, bo to przecież tam nakręcono Kevina!

Bilety na autobus i hotel zarezerwowaliśmy dwa dni przed wyjazdem. W piątek 21 grudnia oczekiwaliśmy na stacji na nasz popołudniowy bus. Mogliśmy wygodnie czekać w ciepłym, niezatłoczonym pomieszczeniu z telewizorem - akurat leciał znany amerykański teleturniej, więc trochę się pośmialiśmy. Każdy dostał wodę na podróż i "boarding pass" z numerem, który wyznaczał kolejność wsiadania do autobusu. Byliśmy sporo przed czasem, co gwarantowało nam wybór lepszych miejsc. Kierowca zapakował nasze bagaże i wyruszyliśmy w kilkugodzinną podróż do Nowego Jorku!

O mojej pierwszej podróży do Nowego Jorku przeczytacie tutaj!

boarding pass, które oddajemy kierowcy przy wejściu do autobusu


wyjechaliśmy ze stacji w Riverside (20 min od mojego domu)

Pierwsze wrażenie 

Nowy Jork przywitaliśmy wieczorem, ale jest to jedno z miast, które nigdy nie śpi, więc od razu mogliśmy nacieszyć zmęczone oczy. Po ulicach zawsze porusza się mnóstwo ludzi, a samochody, taksówki i autobusy swoją powierzchnią zakrywają każdy skrawek jezdni. Zawsze coś się dzieje i jest głośno, co kilka minut słuchać syreny pogotowia, straży lub policji. Jakimś cudem między chodnikiem, a ulicą ludzie potrafią jeszcze wcisnąć się tam z rowerami. W mniejszych i ciemniejszych uliczkach kryją się ludzie bezdomni, których ciężko nie zauważyć także na głównych ulicach. Na każdym rogu stoją śmierdzące, ale jakże charakterystyczne dla Nowego Jorku budy ze śmieciowym jedzeniem: hot dogami, burgerami i czymś co ma wyglądać jak mięso. Podczas mojej pierwszej wizyty w The Big Apple (inna nazwa NY) w czerwcu ubiegłego roku spróbowałam nowojorskiego hot doga, był mega drogi, ale dobry. Do teraz nie wiem czy faktycznie był smaczny, czy po prostu byłam głodna...

pierwsze zdjęcie zrobione po wyjściu z autokaru

smierdzące stoiska z jedzeniem 

Zakwaterowanie 

Nasz nocleg znajdował się 5 minut od Central Park. Dookoła mieliśmy pełno jedzenia, które było czynne do późnych godzin, lub całodobowo jak McDonald's lub Dunkin' Donuts.
Zameldowaliśmy się w najtańszym hotelu jaki tylko mogliśmy znaleźć, który zdecydowanie należał do najdziwniejszych noclegów, jakie odwiedziłam. W każdej łazience do lustra przyczepiony był napis "zakaz palenia, używania prostownic i suszarek w pokojach" - z rozporządzenia FDNY (New York City Fire Department). Podczas 4-dniowego pobytu zmienialiśmy dwa razy pokój, ponieważ recepcja po porostu nie ogarniała co się dzieje. Hotel był zaniedbany i panował tam chaos. W cenie było śniadanie i żałuję, że zapomniałam zrobić zdjęcia, bo też byście się pośmiali. Śniadanie = papierowe mini bułki i pusty słoik dżemu, jeżeli przyszło się pół godziny po otwarciu "bufetu", a do tego termosy z kawą, która jakoś ratowała sytuację. Wszystko to wciśnięto do pokoju, który w godzinach innych, niż śniadaniowe służył jako kantorek. Smacznego!  Prawda jest taka, że nie mogliśmy spodziewać się niczego innego po hotelu za takie pieniądze. Było fajnie! ale już tam nie wrócimy 😂

zakazy w pokojach 


strzałka wskazuje lokalizacje naszego hotelu

Po rozpakowaniu bagażu i prysznicu przyszedł czas na obiad. Byliśmy zmęczeni podróżą, ale miasto kusiło bardziej, no i nie przyjechaliśmy do stolicy New York (stan w USA), żeby leżeć do góry brzuchami! Ale o tym jak spędziliśmy czas w jednym z najsławniejszych miast na świecie dowiecie się czytając kolejną część, która pojawi się już niedługo! Stay tuned!


Masz pytania? Chciałbyś/chciałabyś, żebym napisała post na wybrany przez Ciebie temat?
Napisz do mnie!

e-mail iga.bartosz@onet.pl
instagram iggykalifa
snapchat igakalifa

Chcesz dostawać meila za każdym razem, gdy publikuje nowy post?
Kliknij SUBSKRYBUJ, podaj adres email i bądź na bieżąco!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Amerykańskie imprezy

Samochodem po USA

Przygotowania do Halloween w USA