Polska vs Stany
Jakiś czas już siedzę w tych Stanach (ponad pół roku) i zauważam dużo różnic między moim krajem, a USA. Są to różnice, które mnie zachwycają, denerwują, szokują lub dziwią.
Uczucie, które nazywam fascynacją Stanami siedzi w wielu polskich nastolatkach.
Także we mnie! Chociaż mówię to w czasie przeszłym, bo jak już coś staje się naszą codziennością to ta fascynacja znika. Nie, że mi się tu nie podoba, bo przecież wiecie, że uwielbiam tu żyć, ale nie budzę się już rano z myślą, "wow, mieszkam w USA". Fascynacja zamieniła się w radość z życia.
Do USA przyjeżdżają ludzie z całego świata, dlatego na co dzień spotykam osoby pochodzenia żydowskiego, Azjatów, Hindusów, ludzi o każdym kolorze skóry. Na początku krępowała mnie ta różnorodność. Wyjeżdżając z Polski wiedziałam, że nie jestem do tego przyzwyczajona. Przez całe życie otaczali mnie głównie Polacy. Jednak zawsze ciekawiły mnie inne narodowości. Chciałam poznać ich kulturę i zwyczaje, ale nie miałam okazji, aż do 25 czerwca, gdy przyleciałam do Nowego Jorku.Uważam, że przez to, że żyłam w Polsce byłam trochę zamknięta na "inność". Przyjeżdżając do Stanów świat stał się dla mnie znacznie mniejszy. Daleko mi było do jakiegokolwiek rodzaju nietolerancji, ale uważam, że teraz jestem bardziej otwarta na różnorodność.
I bardzo się z tego cieszę.
Typ kierowcy
W USA nauczyłam się być spokojna za kierownicą. Na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuację, gdy faktycznie się zdenerwowałam i zaczęłam typowe marudzenie kierowcy typu "no i czemu się tu wpie*dalasz!?", ale to jedynie, bo miałam gorszy dzień. Tutaj wszyscy są spokojniejsi, niż w Polsce. Na początku myślałam, że koloryzuję,
ale po mojej wizycie w rodzinnym mieście zrozumiałam, że miałam rację.
Co prawda każdy się tutaj wpycha na ostatnią chwilę, dlatego oczy trzeba mieć szeroko otwarte, ale jest to codzienność, a co ważniejsze - nie jest to chamskie zajeżdżanie drogi. Nikomu to nie przeszkadza, kierowcy ograniczają prędkość, aby nikt ich nie zaskoczył. Nie ma żadnego trąbienia, pokazywania środkowych palcy i wymachiwania do innych kierowców. Jedyny znak, który przekazują sobie kierowcy to podniesienie otwartej dłoni co oznacza "dziękuję". To odpowiednik naszego polskiego migania światłami awaryjnymi, gdy ktoś nas wpuści na drodze. Chociaż w Polsce też się czasem podnosi dłoń, ale warto wiedzieć, że gdy przyjedziemy do USA to nie mrugamy tylnymi światłami,
bo oni po prostu nie wiedzą co to znaczy.
Podczas mojej tygodniowej wizyty w Lesznie prowadziłam auto, w którym siedział także mój brat. Pamiętam, że chciałam wpuścić samochód, który próbował wjechać na główną ulicę z parkingu. Mój brat zaczął marudzić, że dlaczego go wpuszczam itd. Zdziwiłam się, bo wierzcie mi lub nie, ale w stanie Massachusetts każdy każdego przepuszcza! Ruch na ulicach jest sto razy sprawniejszy, niż w Polsce, gdzie każdy jest pępkiem świata na drodze.
I pisząc to jestem trochę poirytowana, bo właśnie przez takie drobne rzeczy odechciewa mi się wracać do mojego kraju.
Gigantyczne sklepy
Nieraz wspominałam o tym, że w Ameryce wszystko jest XXL, jednak nigdy nie rozwinęłam tej myśli. Tak zwane "department stores", czyli domy handlowe królują w tej części świata. Ludzie je uwielbiają, dlatego możemy znaleźć je wszędzie. Najpopularniejsze w mojej okolicy to: TjMaxx, Marshalls, Target, Lord&Taylor,
Macy's (to tutaj udało znaleźć mi się Inglot - polską markę z kosmetykami),
Neiman Marcus, Nordstrom i Sears. Niektóre z nich lubię mniej, niektóre bardziej, ale to co je łączy to asortyment. W tych miejscach możemy znaleźć dosłownie wszystko czego potrzebujemy. Zazwyczaj mają więcej, niż jedno piętro albo zajmują powierzchnię 20 małych sklepików na parterze. Można w nich znaleźć dobre okazje cenowe i znane marki.
Policja
W USA zostałam zatrzymana przez policję kilka razy, ale nigdy nie było to spowodowane moim nieodpowiednim zachowaniem. Za pierwszym razem szłam sama późno w nocy, dosłownie kilka kroków z Dunkin Donuts do mojego domu (To słynne miejsce z pączkami widzę z okna mojego salonu. A raczej widziałam, ponieważ dwa tygodnie temu przeprowadziłam się z moją host rodziną do nowego domu. Ale o tym już niedługo!)
Policjant zatrzymał radiowóz, spuścił szybę i zapytał czy wszystko ok, oraz czy nie potrzebuję podwózki do domu. Oczywiście odmówiłam, ponieważ byłam już prawie na podjeździe, ale policjant był bardzo miły, a ja poczułam się bezpieczniej w swojej dzielnicy. Dwa razy policja podjechała do mojego samochodu, gdy siedziałam w środku, ponieważ późno w nocy stałam na "poboczu" w mieście. Zawsze była to miła rozmowa, która polegała na dowiedzeniu się przez policję czy jesteśmy bezpieczni. Tutaj po raz pierwszy czuję, że policja jest dla obywateli, a nie służy jako postrach lub obiekt drwin.
Jak widzicie moje doświadczenie z organami państwowymi jest aktualnie bardzo dobre 😇
Długie światła
No chyba nic mnie tak nie irytuje jak to. Kończę pracę, zmęczona jadę spotkać się wieczorem ze znajomymi, a wszyscy dookoła świecą mi po oczach długimi światłami na drodze! Ja mam wrażenie, że ci kierowcy specjalnie wyjeżdżają z domu tylko po to, żeby wszystkich pod koniec dnia powkurzać.
W USA większość kierowców jedzie z tak zwanymi high beams, oślepiając wszystkich nadjeżdżających z naprzeciwka. W Stanach większość dróg jest nieoświetlona, Amerykanie nie bawią się w budowanie latarni świetlnych przy ulicach, co tylko pogorsza efekt oślepiania kierowców długimi światłami.
Wychowanie dzieci
To nie jest tak, że to o czym teraz napiszę tyczy się każdej rodziny, bo rodzice dzieci, którymi się zajmuję akurat tak nie robią, ale zaobserwowałam to u większości amerykańskich rodzin.
Dziecko zawsze dostaje to czego chce. Tak określiłabym wychowanie dzieci w USA. Byłam w domu u znajomej, która ma dwóch kilkuletnich synów. Jeden z chłopców CHCIAŁ, bo nie poprosił, popcorn (chociaż akurat w USA rodzice zwracają uwagę na "dziękuję i proszę"). Dostał przekąskę w papierowym kubku, a nie miseczce i zaczął płakać. Jeżeli któreś z moich dzieci tak by się zachowało powiedziałabym "jesz popcorn tak, albo wcale" i w przypadku moich dzieci to by podziałało. Ale ta mama pobiegła do kuchni, przesypała popcorn i wszyscy szczęśliwi, bo dziecko spokojne. Ale jak taką sytuację rozumie dziecko? W życiu zawsze dostaje się to, czego się chcę. No i mamy problem...
Nigdy za dużo "dziękuję"
I nie jest to żadne niedopowiedzenie, czy coś w tym stylu. W USA dziękuje i przeprasza się za wszystko. Najbardziej podoba mi się, gdy szukam czegoś na półkach w sklepie i słyszę takie niewinne "sorry" i zaraz po tym dostrzegam skulonego człowieka, który przeprosił mnie za to, że na sekundę zasłonił mi półkę z konserwami czy czymś tam. Ja oczywiście też jak chodzę po sklepie to ciągle "sorry, sorry", bo przecież wszyscy tak robią. Gdy w innej alejce przez przypadek szturchnie się kogoś koszykiem to obie osoby mówią przepraszam, jakby to była tych drugich wina, że stanęli na drodze koszykowi. I mówcie sobie, że to jest "sztuczne and fake and so on" ale ja to lubię i chciałabym, żeby tak wszędzie było.
Moi host rodzice codziennie rano wychodzą do pracy zanim ja opuszczę dom z dziećmi. Co oznacza, że codziennie rano słyszę "thanks, Iga, bye!". Dziękują za to, że opiekuję się ich dziećmi? Płacą mi, więc po co mają mi jeszcze dziękować? No właśnie to jest polskie myślenie. Nie muszą tego robić, ale robią. Czemu? Bo im się chce, a nam, Polakom nie.
Żeby nie było, że cisnę Polskę. Kocham mój kraj, ale wiecie...
Chcesz dostawać meila za każdym razem, gdy publikuje nowy post?
Kliknij SUBSKRYBUJ i bądź na bieżąco!
Źródła:
policja - https://www.youtube.com/watch?v=_7ZrTJZM0fc
Do USA przyjeżdżają ludzie z całego świata, dlatego na co dzień spotykam osoby pochodzenia żydowskiego, Azjatów, Hindusów, ludzi o każdym kolorze skóry. Na początku krępowała mnie ta różnorodność. Wyjeżdżając z Polski wiedziałam, że nie jestem do tego przyzwyczajona. Przez całe życie otaczali mnie głównie Polacy. Jednak zawsze ciekawiły mnie inne narodowości. Chciałam poznać ich kulturę i zwyczaje, ale nie miałam okazji, aż do 25 czerwca, gdy przyleciałam do Nowego Jorku.Uważam, że przez to, że żyłam w Polsce byłam trochę zamknięta na "inność". Przyjeżdżając do Stanów świat stał się dla mnie znacznie mniejszy. Daleko mi było do jakiegokolwiek rodzaju nietolerancji, ale uważam, że teraz jestem bardziej otwarta na różnorodność.
I bardzo się z tego cieszę.
z moimi bliźniakami |
Typ kierowcy
W USA nauczyłam się być spokojna za kierownicą. Na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuację, gdy faktycznie się zdenerwowałam i zaczęłam typowe marudzenie kierowcy typu "no i czemu się tu wpie*dalasz!?", ale to jedynie, bo miałam gorszy dzień. Tutaj wszyscy są spokojniejsi, niż w Polsce. Na początku myślałam, że koloryzuję,
ale po mojej wizycie w rodzinnym mieście zrozumiałam, że miałam rację.
Co prawda każdy się tutaj wpycha na ostatnią chwilę, dlatego oczy trzeba mieć szeroko otwarte, ale jest to codzienność, a co ważniejsze - nie jest to chamskie zajeżdżanie drogi. Nikomu to nie przeszkadza, kierowcy ograniczają prędkość, aby nikt ich nie zaskoczył. Nie ma żadnego trąbienia, pokazywania środkowych palcy i wymachiwania do innych kierowców. Jedyny znak, który przekazują sobie kierowcy to podniesienie otwartej dłoni co oznacza "dziękuję". To odpowiednik naszego polskiego migania światłami awaryjnymi, gdy ktoś nas wpuści na drodze. Chociaż w Polsce też się czasem podnosi dłoń, ale warto wiedzieć, że gdy przyjedziemy do USA to nie mrugamy tylnymi światłami,
bo oni po prostu nie wiedzą co to znaczy.
Podczas mojej tygodniowej wizyty w Lesznie prowadziłam auto, w którym siedział także mój brat. Pamiętam, że chciałam wpuścić samochód, który próbował wjechać na główną ulicę z parkingu. Mój brat zaczął marudzić, że dlaczego go wpuszczam itd. Zdziwiłam się, bo wierzcie mi lub nie, ale w stanie Massachusetts każdy każdego przepuszcza! Ruch na ulicach jest sto razy sprawniejszy, niż w Polsce, gdzie każdy jest pępkiem świata na drodze.
I pisząc to jestem trochę poirytowana, bo właśnie przez takie drobne rzeczy odechciewa mi się wracać do mojego kraju.
Gigantyczne sklepy
Nieraz wspominałam o tym, że w Ameryce wszystko jest XXL, jednak nigdy nie rozwinęłam tej myśli. Tak zwane "department stores", czyli domy handlowe królują w tej części świata. Ludzie je uwielbiają, dlatego możemy znaleźć je wszędzie. Najpopularniejsze w mojej okolicy to: TjMaxx, Marshalls, Target, Lord&Taylor,
Macy's (to tutaj udało znaleźć mi się Inglot - polską markę z kosmetykami),
Neiman Marcus, Nordstrom i Sears. Niektóre z nich lubię mniej, niektóre bardziej, ale to co je łączy to asortyment. W tych miejscach możemy znaleźć dosłownie wszystko czego potrzebujemy. Zazwyczaj mają więcej, niż jedno piętro albo zajmują powierzchnię 20 małych sklepików na parterze. Można w nich znaleźć dobre okazje cenowe i znane marki.
Policja
W USA zostałam zatrzymana przez policję kilka razy, ale nigdy nie było to spowodowane moim nieodpowiednim zachowaniem. Za pierwszym razem szłam sama późno w nocy, dosłownie kilka kroków z Dunkin Donuts do mojego domu (To słynne miejsce z pączkami widzę z okna mojego salonu. A raczej widziałam, ponieważ dwa tygodnie temu przeprowadziłam się z moją host rodziną do nowego domu. Ale o tym już niedługo!)
Policjant zatrzymał radiowóz, spuścił szybę i zapytał czy wszystko ok, oraz czy nie potrzebuję podwózki do domu. Oczywiście odmówiłam, ponieważ byłam już prawie na podjeździe, ale policjant był bardzo miły, a ja poczułam się bezpieczniej w swojej dzielnicy. Dwa razy policja podjechała do mojego samochodu, gdy siedziałam w środku, ponieważ późno w nocy stałam na "poboczu" w mieście. Zawsze była to miła rozmowa, która polegała na dowiedzeniu się przez policję czy jesteśmy bezpieczni. Tutaj po raz pierwszy czuję, że policja jest dla obywateli, a nie służy jako postrach lub obiekt drwin.
Jak widzicie moje doświadczenie z organami państwowymi jest aktualnie bardzo dobre 😇
![]() |
radiowóz policji w moim mieście |
Długie światła
No chyba nic mnie tak nie irytuje jak to. Kończę pracę, zmęczona jadę spotkać się wieczorem ze znajomymi, a wszyscy dookoła świecą mi po oczach długimi światłami na drodze! Ja mam wrażenie, że ci kierowcy specjalnie wyjeżdżają z domu tylko po to, żeby wszystkich pod koniec dnia powkurzać.
W USA większość kierowców jedzie z tak zwanymi high beams, oślepiając wszystkich nadjeżdżających z naprzeciwka. W Stanach większość dróg jest nieoświetlona, Amerykanie nie bawią się w budowanie latarni świetlnych przy ulicach, co tylko pogorsza efekt oślepiania kierowców długimi światłami.
Wychowanie dzieci
To nie jest tak, że to o czym teraz napiszę tyczy się każdej rodziny, bo rodzice dzieci, którymi się zajmuję akurat tak nie robią, ale zaobserwowałam to u większości amerykańskich rodzin.
Dziecko zawsze dostaje to czego chce. Tak określiłabym wychowanie dzieci w USA. Byłam w domu u znajomej, która ma dwóch kilkuletnich synów. Jeden z chłopców CHCIAŁ, bo nie poprosił, popcorn (chociaż akurat w USA rodzice zwracają uwagę na "dziękuję i proszę"). Dostał przekąskę w papierowym kubku, a nie miseczce i zaczął płakać. Jeżeli któreś z moich dzieci tak by się zachowało powiedziałabym "jesz popcorn tak, albo wcale" i w przypadku moich dzieci to by podziałało. Ale ta mama pobiegła do kuchni, przesypała popcorn i wszyscy szczęśliwi, bo dziecko spokojne. Ale jak taką sytuację rozumie dziecko? W życiu zawsze dostaje się to, czego się chcę. No i mamy problem...
Julia i Will |
Nigdy za dużo "dziękuję"
I nie jest to żadne niedopowiedzenie, czy coś w tym stylu. W USA dziękuje i przeprasza się za wszystko. Najbardziej podoba mi się, gdy szukam czegoś na półkach w sklepie i słyszę takie niewinne "sorry" i zaraz po tym dostrzegam skulonego człowieka, który przeprosił mnie za to, że na sekundę zasłonił mi półkę z konserwami czy czymś tam. Ja oczywiście też jak chodzę po sklepie to ciągle "sorry, sorry", bo przecież wszyscy tak robią. Gdy w innej alejce przez przypadek szturchnie się kogoś koszykiem to obie osoby mówią przepraszam, jakby to była tych drugich wina, że stanęli na drodze koszykowi. I mówcie sobie, że to jest "sztuczne and fake and so on" ale ja to lubię i chciałabym, żeby tak wszędzie było.
Moi host rodzice codziennie rano wychodzą do pracy zanim ja opuszczę dom z dziećmi. Co oznacza, że codziennie rano słyszę "thanks, Iga, bye!". Dziękują za to, że opiekuję się ich dziećmi? Płacą mi, więc po co mają mi jeszcze dziękować? No właśnie to jest polskie myślenie. Nie muszą tego robić, ale robią. Czemu? Bo im się chce, a nam, Polakom nie.
Żeby nie było, że cisnę Polskę. Kocham mój kraj, ale wiecie...
Masz pytania? Chciałbyś/chciałabyś, żebym napisała post na wybrany przez Ciebie temat?
Napisz do mnie!
e-mail iga.bartosz@onet.pl
instagram iggykalifa
snapchat igakalifa
Chcesz dostawać meila za każdym razem, gdy publikuje nowy post?
Kliknij SUBSKRYBUJ i bądź na bieżąco!
Źródła:
policja - https://www.youtube.com/watch?v=_7ZrTJZM0fc
Komentarze
Prześlij komentarz