5 miesięcy bez rodziny

14 listopada samolot, którym leciałam z Londynu wylądował na lotnisku w Warszawie. 
Po całym dniu podróżowania w końcu mogłam wyjść na dwór. Nie lubię ciasnych i zatłoczonych miejsc, stąd długie loty zawsze były dla mnie czymś nieprzyjemnym. 
Podczas tygodnia, gdy prowadziłam Instagrama Cultural Care Polska zapytaliście, czy zamierzam się spotkać z moją rodziną. Odpowiedziałam, że tak, ale nie w Polsce.
I nie kłamałam. Faktycznie, plan był taki, żebyśmy spotkali się w Londynie, ale z prywatnych powodów  postanowiliśmy spotkać się w moim rodzinnym mieście - Lesznie.

Na lotnisku w Bostonie, czekając na samolot


5 miesięcy bez rodziny 

Dla 19-letniej osoby, która zawsze mieszkała z rodzicami nagła rozłąka na tak długi okres może być niezłym wyzwaniem. Z dumą i może trochę nieskromnie mogę przyznać, że daję radę i to całkiem nieźle! Pierwszy miesiąc w Stanach był trochę... dziwny, bo nie wiem jak inaczej to opisać. Obcy ludzie dookoła, okolica zupełnie mi nieznana, od domu dzielą mnie 6323 km, a do tego czas leci okropnie wolno. Ledwo się do tego przyzwyczaiłam, a już minął 5 miesiąc od kiedy mieszkam w USA, w stanie Massachusetts.

Zdjęcie z mojego snapchata (igakalifa), zrobione przez wyjazdem na lotnisko w USA


Odczucia przed wyjazdem do Polski

Oczywiście byłam podekscytowana na myśl spotkania z rodziną i znajomymi. Cieszyłam się, że zobaczę rynek w Lesznie, mój dom oraz kota 💜 ale nie towarzyszyło mi uczucie ulgi, że mogę wydostać się z tego miejsca i wrócić tam, gdzie moje miejsce. Inne au pair pytały mnie "Nie boisz się, że nie będziesz chciała wrócić do USA?".  Zarówno przed wyjazdem, jak i w trakcie takie pytanie nie przeszło mi przez myśl. W Stanach brakuje mi rodziny, ale nie na tyle, żeby rzucić moje marzenia i wrócić. Ciągle sobie powtarzam, że w Lesznie zrobiłam już to co miałam. Teraz czas iść dalej, naprzód! Powoli nadchodzi ten czas, gdy będę musiała zdecydować co dalej. Opcji jest dużo, możliwości jeszcze więcej i to ode mnie zależy co wybiorę, a na chwilę obecną jedyne co mam w głowie to pytania...

Pierwsze wrażenie

Przed przylotem rozmawiałam przez telefon z mamą, która zastanawiała się jak będę się czuła w swoim domu po tak długiej nieobecności. I przyznam, że już w samolocie ogarniało mnie takie nietypowe uczucie. Jak to będzie? Co się zmieniło? A może ja sama? Przed wyjazdem do USA nigdzie nie czułam się tak dobrze jak we własnym domu. Jest duży, czysty i przestronny, uwielbiam tam przebywać. Pierwszy dzień w domu był dziwny. Nie do końca czułam się jak u siebie, ale szybko mi przeszło, dlatego wyjeżdżając po tygodniu czułam się dokładnie tak samo jak 25 czerwca (data pierwszego wylotu do USA). Z małą różnicą - tym razem nie leciałam w nieznane, leciałam do miejsca i osób, za którymi już zdążyłam się stęsknić.

Za tym najbardziej tęskniłam - polski obiad zrobiony przez Mamę


Loty międzykontynentalne

Tak jak już wspomniałam z rodziną miałam zobaczyć się w Londynie, dlatego po zmianie planów musiałam dokupić jedynie loty z Londynu do Polski i z powrotem. Z Bostonu leciałam 6,5h do Londynu, czekałam 3h na kolejny lot, który trwał około 2 godziny, a później jeszcze prawie 4 godzinna podróż samochodem z Warszawy. Przez to, że musiałam dopasować czasy lotów, do tych już wcześniej kupionych, miałam bardzo ograniczone możliwości. Normalnie wybrałabym Wrocław jako lotnisko, w którym mam lądować
(ok. 50 min jazdy samochodem do domu). 
Wylatywałam w środę wieczorem, dlatego w kraju byłam na następny dzień. Loty nocne są tańsze, ale przez to, iż spanie w samolocie nie należy do najłatwiejszych, są także okropnie męczące. Nie potrafiłam zasnąć, dlatego miałam jedną noc w plecy...
czyli zombie przez następną dobę!

Do USA wylatywałam z lotniska we Wrocławiu i tutaj długość trwania lotów była podobna - w samolocie do Londynu spędziłam mniej, niż 2 godziny i później 7 godzin lecąc do Bostonu. Niestety w tę stronę musiałam zmienić lotnisko w Londynie, na co miałam ponad 6 godzin! Odległości między portami lotniczymi w stolicy to średnio 2 godziny jazdy autem. Nadal miałam jeszcze dużo czasu, dlatego mój wujek, który mieszka w tym angielskim mieście zabrał mnie w odwiedziny do swojej brytyjskiej znajomej, dzięki czemu miałam okazję posłuchać mojego ulubionego akcentu! 

Do Bostonu przyleciałam padnięta! I jednogłośnie stwierdzam, że podróż powrotną przeżyłam znacznie gorzej. Nie chodzi tu o samą zmianę czasu, ale o ilość godzin bez snu i normalnego jedzenia. Nie oszukujmy się, podróżowanie samolotem to także stres.
A smutek związany z rozstaniem z rodziną został pochłonięty przez radość powrotu do USA!

boarding pass


Co dalej?

Nie wiem kiedy nadchodzi ten moment, gdy możemy nazwać inne miejsce na świecie "drugim domem", ale po powrocie z Polski coś takiego zaczęło chodzić mi po głowie. I pisałam już to po 3 miesiącu, i piszę teraz - dobrze się tu czuję. Wiem Mamo, że się martwisz, ale znasz mnie i w tej kwestii bym nie kłamała. To jest miejsce, w którym chcę i powinnam teraz być.

Ten tygodniowy pobyt w domu uświadomił mi dużo rzeczy
i pokazał jak się zmieniłam - dojrzałam!
Zrozumiałam jak daleko, ale jednocześnie blisko jest moja rodzina. Umocniłam się w przekonaniu, że do Polski na stałe nie chcę wrócić, widząc te wszystkie różnice, a wiedząc, że w innym miejscu na świecie jest lepiej nie potrafię już żyć w Polsce tak jak dawniej.
A może po prostu nie chcę?


Masz pytania? Chciałbyś/chciałabyś, żebym napisała post na wybrany przez Ciebie temat?
Napisz do mnie!

e-mail iga.bartosz@onet.pl
instagram iggykalifa
snapchat igakalifa

Chcesz dostawać meila za każdym razem, gdy publikuje nowy post?
Kliknij SUBSKRYBUJ i bądź na bieżąco!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Amerykańskie imprezy

Samochodem po USA

Przygotowania do Halloween w USA