Rodziny się nie wybiera?

Jaka jest Twoja rodzina goszcząca? Jak Cię traktują i czy dobrze się dogadujecie?

Niby nie ma ideałów ale mojej rodzinie goszczącej (w dalszej części posta będę pomijać to słowo) dużo nie brakuje do złamania tej reguły. Podczas procesu szukania host family na naszym profilu otrzymujemy od rodzin zaproszenia. To od nas zależy czy zgodzimy się je przyjąć. Pamiętam, że jak tworzyłam swoją aplikację to mówiłam moim rodzicom MAKSYMALNIE DWOJE DZIECI. 
Mam czworo, jakby ktoś zapomniał 😆

O procesie szukania rodziny więcej tutaj

Ale obiecałam sobie, że nie odrzucę zaproszenia, żadnej rodziny, dopóki z nią nie porozmawiam. I nieważne było czy pisali z Californii, czy z Teksasu. Zdjęcie profilowe i ich aplikacja nie wystarczą. Musimy zobaczyć jak zachowują się podczas rozmowy. 
Niestety, rodzina może nie mówić całej prawdy. Zataić, że ich syn ma problemy w szkole, a córka w wieku 5 lat nadal nie umie korzystać z toalety. Ta obawa zawsze będzie. Rodziny chcą wypaść jak najlepiej.
Myślę, że teraz już mi przeszło, ale w pierwszych dniach pobytu tutaj zastanawiałam się czy coś mnie zaraz nie zaskoczy. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Myślę, że to dzięki temu, iż przed wyjazdem rozmawiałam z nimi bardzo dużo. Przynajmniej raz w tygodniu mieliśmy rozmowę na Skype, również po tym jak już zdecydowaliśmy, że zostanę ich au pair. Dzieci też zawsze były obecne. Zależało nam na tym, żeby wiedziały kim jestem, gdy pierwszy raz mnie zobaczą. I nam się udało! Nigdy nie zapomnę pierwszego dnia z moją amerykańską rodzinką! 💜

Poza godzinami pracy tak na prawdę mogę robić co chcę. Około 19:00, gdy jestem już wolna, przebieram się i wychodzę ze znajomymi. Moja rodzina ma 3 auta, dlatego zawsze jakieś jest dostępne  dla mnie. Czuję, że mam dużo wolności i swobody, ale nigdy nie nadużywam zaufania mojej rodziny, mamy bardzo dobry kontakt. Praktycznie codziennie, gdy dzieci pójdą już spać siedzimy razem i rozmawiamy. To od nich dowiaduję się najwięcej o życiu w USA. Codziennie męczę ich tysiącem pytań, bo ja już taka jestem, że zawsze chcę wszystko wiedzieć. Ale chyba już do tego przywyknęli, mam nadzieję...

New Hampshire, 15 lipiec


Żenująca sytuacja, czyli czego NIE ROBIĆ

Gdy zaakceptujemy zaproszenie od rodziny pozostaje tylko się z nią skontaktować i ustalić termin pierwszej rozmowy video. Po kilku wiadomościach zaproponowałam rodzinie konkretny termin. Już nie odpisali, więc stwierdziłam, że... w sumie nie wiem co stwierdziłam haha zapomniałam o sprawie.
Pewnego dnia szykuję się do wyjścia z domu i nagle dzwoni do mnie jakiś dziwny numer na Skype (bez video). Odbieram "po polsku", czyli SŁUCHAM?
I nagle ktoś zaczyna mi nawijać po angielsku "Hi Iga, how are you? We are happy to talk with you!"
I możecie jedynie wyobrazić sobie moje zdziwienie i zakłopotanie na twarzy. Ja oczywiście na początku nie skojarzyłam faktów, że to któraś z rodzin do mnie zadzwoniła. No ale nic, postanowiłam się odezwać i pytam kto jest po drugiej stronie. Pojawiła się niezręczna cisza, czuję jak moje zakłopotanie przeniosło się na mojego rozmówce. Ja już spóźniona, no ale nic, chcę wiedzieć co się dzieje. I oni zaczynają mi tłumaczyć, że byliśmy umówieni na rozmowę dzisiaj i tak dalej...
Szybko ich przeprosiłam, chciałam zakończyć tę konwersację. Zawsze, gdy umówiłam się z rodziną na rozmowę wpisywałam sobie to w kalendarz, żeby właśnie nie dopuścić do takiej sytuacji. Tutaj zabrakło jedynie potwierdzenia ustalenia daty rozmowy, dlatego stwierdziłam, że już nie byli zainteresowani.
Usiadłam, chwilę się zastanowiłam i zaczęłam wystukiwać do nich wiadomość, w której tłumaczę, że przepraszam, że zapomniałam i czy możemy to przełożyć.
Moja mama oczywiście zaczęła mnie straszyć, że pewnie już nawet nie odpiszą, a na ich au pair to już na pewno mnie nie wybiorą.

Powiem Wam tylko tyle, że odpisali, a dzisiaj z nimi mieszkam!
Sami później przyznali, że powinni odpisać, aby potwierdzić rozmowę.
A my do dzisiaj się z tego śmiejemy.




Ciągle na walizkach 

Moja rodzina ma drugi dom przy jeziorze Winnipesaukee, w stanie New Hampshire, do którego jeździ co weekend w każde lato. Po pracy pakują kilka rzeczy i około 19:00 wsiadają do auta, aby za dwie godziny rozpocząć relaks nad jeziorem.
 Do Stanów Zjednoczonych przyleciałam 25 czerwca, czyli w okresie wakacyjnym. Po pięciu dniach w szkole treningowej w piątek byłam już u mojej nowej rodziny. A piątek to dzień wyjazdu nad jezioro...
Kilka razy w ciągu wakacji moja rodzina jedzie na cały tydzień nad jezioro. I akurat 29 czerwca miał rozpocząć się ten czas. Po przyjeździe miałam 3 godziny, aby "odpocząć" i przepakować się do mniejszej walizki, także pierwszej nocy nie spędziłam w moim nowym domu.
I mimo, że brzmi to nieco ekstremalnie to cieszę się, że pierwszy tydzień spędziłam nad jeziorem.
Wykorzystałam ten czas na obserwowanie mojej rodziny. Zobaczyłam jak rozmawiają z dziećmi i co robią, gdy któreś z nich jest nieposłuszne. Dało mi to także możliwość bliższego poznania rodziców, którzy nie jeździli w tym czasie do pracy.


New Hampshire, 17 sierpień


Czuję się tu bezpiecznie
Gdy w poprzednich latach jeździłam na wakacje często rano po przebudzeniu się w hotelowym łóżku byłam trochę zmieszana. I dotyczyło to zazwyczaj pierwszych nocy w obcym miejscu. Myśl dlaczego nie jestem w domu trwała kilka sekund.
Tutaj nigdy nie miałam czegoś takiego. Mam wrażenie, że gdybym teraz poszła spać to bardziej zdziwiłabym się, gdybym rano obudziła się we własnym łóżku w Polsce. Dobrze mi tutaj. Czuję się bezpiecznie w domu i okolicy, w której mieszkam.
Nie chcę wracać 😉

Masz pytania? Chciałbyś/chciałabyś, żebym napisała post na wybrany przez Ciebie temat?
Napisz do mnie!

e-mail iga.bartosz@onet.pl
instagram iggykalifa
snapchat igakalifa

Chcesz dostawać meila za każdym razem, gdy publikuje nowy post?
Kliknij SUBSKRYBUJ i bądź na bieżąco!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Amerykańskie imprezy

Samochodem po USA

Przygotowania do Halloween w USA